sobota, 22 marca 2014

How much? Too much.



Tytuł: How much? Too much. [WERSJA POPRAWIONA]
Pairing: BaDeul (B1A4)
Rodzaj: komedia, boys love, yaoi
Uwagi: Na końcu scena +18

Od Autorki: Uznałam, że końcowa scena powinna zostać lepiej rozegrana, więc ją poprawiłam.


Skrajne nadzieje na lepsze jutro. Wiele wymagam? Nie sądzę. Mam wiele pasji.
Kocham cię. Zostań moją pasją, ale taką do końca życia. Co ci szkodzi? Oddam ci swoje serce w zamian za ciepło, którym otaczałbyś mnie każdego ranka. Bez ciebie marznę. Bez ciebie nie istnieję. Chcę się cieszyć tobą.
Cztery proste słowa, trudne do wypowiedzenia. Proszę, pozwól się kochać. Może wtedy będzie mi łatwiej ci to powiedzieć. Chciałbym mówić ci wiele, często… Naprawdę.
Przepraszam, że milczę, że mówię mało, choć wiem, że stać mnie na więcej.
Przepraszam.
Za siebie.
Świata poza tobą nie widzę.
Wszystko łączę z twoją osobą.


Tyle zdań Sandeul napisał przed snem, chociaż i tak nie był w stanie usnąć. Baro nadal nie wracał, mimo że był środek nocy. Był na nagraniach do nowej dramy gdzieś poza miastem. Pokój wydawał się taki smutny bez jego osoby.
Chłopak odłożył swój notesik na szafkę nad łóżkiem, po czym wrócił pod kołdrę, w której się zatopił. Zimno. Przeszło mu przez myśl, przekręcając się na bok, będąc twarzą do ściany. Nie chodziło o to, że panowała tutaj niska temperatura. Było mu zimno w sercu. Nie lubił być sam. Zamknął oczy, sam siebie przytulając. Oh, szkoda, że ciebie tu jeszcze nie ma…
Jakiś czas później, Sandeul nie wiedział, ile tak nie spał i rozmyślał, ktoś wrócił. Wszedł do dormu. Mieszkanko B1A4 miało nietypowe drzwi. Zawsze chamsko głośno się zamykały, gdy zamek zostawał przekręcany, w sumie to raczej wina zamka, niżeli drzwi. Każdy do tego już przywykł, nawet Sandeul, ale tym razem nie mógł zmrużyć oka. Serce zaczęło mu się ruchać z płucami, kiedy dotarło do niego, co stało się szybko, KTO wrócił. Kto zaraz tu przyjdzie. Zaraz. Za chwileczkę…
Udawał, że śpi. Wiedział, że Baro opieprzyłby go za to, że jeszcze nie oddał się w objęcia Morfeusza, a było cholernie późno.
Mocniej opatulił się kołdrą, kiedy usłyszał, że tamten wchodzi cicho do pokoju. Mruknął coś niewyraźnie, zaczynając się rozbierać. Będąc w samych bokserkach, wyjął z szafki czystą bieliznę i poczłapał do łazienki, a Sandeul znowu pozostał sam.

Wraz z wzejściem słońca, starszy postanowił wstać. Poruszał się powoli, żeby tylko nie zbudzić Baro. Sandeul był znany z tego, że nawet gdy chciał być cicho, zawsze wychodziło inaczej. Taki urok kaczych ruchów. Kiedy juz stał na podłodze, silna ręka chwyciła go za nadgarstek.
- Gdzie idziesz? - I jednak go obudził. Skarcił siebie za to w myślach. Głupia Kaczka.
- Erm... Chciałem iść z rana porobić zdjęcia, póki jest jeszcze mróz i wtedy na roślinach… - Tłumacząc się, sięgnął po swój aparat, który miał zaraz na biurku przy łóżku.
- Zooostań - Jęknął błagalnie jeszcze w połowie śpiący chłopak, przerywając mu w mówieniu wymówki i przyciągnął go do siebie, owijając swoje silne dłonie wokół ciała Sandeula, nie pozwalając mu się uwolnić z uścisku. – Teraz będzie mi bez ciebie zimno.
- Baro! - Jednakże próbował się wyswobodzić, odpychając się od niego. – Uważaj, lustrzanka, kosztowała majątek, zaraz mi ją zepsujesz! Zgniecie się, połamiesz coś głupku, urwiesz, ałaaa, puszczaaaaaj! - Ale blondyn tylko złapał go mocniej i przekręcił się z nim, tak, że znalazł się na górze. – Jesteś okropny! – Wydymał swoje usta w słodkim grymasie, odwracając od niego twarz i tuląc do siebie aparat, pozwalając się obcałowywać po szyi. – Jest ranek, a tobie znów – tu podkreślił to słowo – zbiera się na amory. Jeszcze przed chwilą spałeś, a teraz już, khh – Nie skończył, bo Baro zajął się jego ustami dostatecznie dobrze, by ten odpuścił i zamknął swój dziób. Pocałunek trwał długo, zakończył się dopiero, gdy oboje musieli zaczerpnąć powietrza.
Sandeul uderzył go w ramię, powtarzając mu, jaki jest okropny.
„Okropny” – mówił to zawsze, gdy nie szło po jego myśli, ale i tak mu się podobało. Uwielbiał wpadać w ramiona swojego chłopaka, to było swego rodzaju zatrzymanie czasu. Kiedy wdychał jego nieziemski zapach, łapał go mocniej za koszulkę i powtarzał w myślach, że to uczucie, które go owładnęło, nie może nigdy zniknąć. Znienawidził by siebie, gdyby zgasło. Był szaleńczo zakochany. To była miłość od pierwszego spotkania, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedział.
Sandeul pamiętał jak dziś, kiedy całe B1A4 się zobaczyło. Nic o sobie nie wiedzieli, ale cała piątka przejrzała siebie szybko, jakby znali się od zawsze.
Szczególnie stało się tak z Baro. To jego uderzył pierwszego – taki nawyk – kiedy coś go rozśmieszyło. Wtedy też nazwał go okropnym z uśmiechem na mordce.
Nawet się nie obejrzał, a coś w nich zaiskrzyło. Jakby ktoś pstryknął palcami i spowodował, że zakochali się w sobie. Obaj uzależnili się od siebie i nie chcieli pokazywać nikomu swojej miłości, tak więc nikt oprócz nich nie wiedział o tym związku. I tak miało pozostać. To postanowili, chociaż żaden nie powiedział tego otwarcie. Niewidzialna umowa.
Baro jeszcze chwilę patrzył w jego oczy, po czym usiadł, znajdując się między nogami bruneta. Oblizał usta, uśmiechając się uroczo.
- To pójdę z tobą, Kaczuszko.
- Nie trzeba. Wróciłeś pewnie późno i musisz wypocząć. – To nic, że Sandeul też nie spał, to naprawdę nic. – Kładź się i śpij dalej. – Odwzajemnił uśmiech, przykładając dłoń do policzka siedzącego partnera. – Jeszcze mi zachorujesz i co? Wiesz, że masz słaby organizm, a jeszcze nagrywasz dramę. Nie przemęczaj się.
- Jak zachoruję, to będziesz miał się kim zajmować. – W odpowiedzi poruszył zabawnie brwiami, co zawsze bawiło starszego. Do tego blondyn robił swoją głupią minę, co powodowało, że obaj wybuchli śmiechem.
- Shhh, Deullie, jest przed siódmą, zaraz zbudzimy resztę dormu i dopiero wtedy będzie. Jinyoung hyung się wkurzy i zrobi nam jazdę. – Uciszył swoją kaczuszkę dłońmi, a tamten ze śmiechu zalewał się już łzami.
- Wychodzę, złaź ze mnie. – Otarł twarz i uruchomił swój sprzęt, robiąc zdjęcie chłopakowi siedzącego nad nim. – Kolejne do kolekcji. – Zadowolony z siebie, zgramolił się z łóżka, a Wiewór z bolącym sercem mu na to pozwolił.

Nie śpieszmy się z niczym. Uwielbiam w Tobie wszystko, ale to wiesz.
I to dziwne uczucie, kiedy budzisz się rano i masz zupełnie inne spojrzenie na świat niż wczoraj w nocy, prawda?
Ponoć gdy człowiek się rodzi, dusza rozdziela się na dwie części, a jego zadaniem jest odnaleźć tę drugą połowę. Ja swoją znalazłem. Cieszy mnie to ogromnie. Baro mówi, że jego druga połowa stoi w barku – alkohol – a moja w lodówce. Mimo tego że z niego naprawdę okropny facet, to okazuje się być kochającą istotą i dbającą o mnie szczególnie. Cóż, lubię czuć się wyróżniony, nie ukrywam.
Kocham go? Tak.
Jak bardzo? Za bardzo.

Fotografowanie stało się hobby Sandeula, który uwieczniał wszystko na swoim aparacie. Cały pokój był obklejony zdjęciami, które on zrobił, przez co nabierał żywych barw. W jednym miejscu stworzył nawet coś na wzór wielkiego serca, gdzie w centrum znajdowała się wspólna fotografia Baro i jego.
Sun Woo pokręcił nosem, kiedy widział co robi chłopak, ale nic nie powiedział, wiedząc, ze ten zdania i tak nie zmieni. Był uparty i czasami naprawdę trudno było go do czegokolwiek przekonać.
Uczucie, że jest się spełnionym po zrobieniu zdjęcia to coś niesamowitego. Brunet miał słabą pamięć, więc wykorzystanie aparatu było dobrym rozwiązaniem, bo wtedy, gdy podziwiał swoje dzieła, wspomnienia wracały jak bumerang, aż robiło się ciepło na sercu, przypominając sobie: „Och! Wtedy wyszliśmy na przerwę, gdy nagrywaliśmy Only Learnt The Bad Things i Gongchan zaczął gonić Jinyounga, bo zabrał mu jego zapas słodyczy. O, a tutaj byliśmy w knajpce i wtedy wylałem colę na Baro. Był na mnie zły… Przynajmniej chciał być, haha.”
- A ty znowu się im przyglądasz? - Z rozmyślań wyrwał Sandeula głos Baro.
- Ah... Lubię tak patrzeć na nie. Od razu humor się poprawia. Prawda?
Młodszy w odpowiedzi wydymał usta, patrząc w jeden punkt. Deullie od razu wiedział, gdzie wbija się wzrok jego chłopaka.
- Nawet o tym nie myśl! Za dużo się napracowałem, żeby zrobić takie ładne serduszko.
- Gadanie, mój drogi. Sam wiesz, że na jednym takim zdjęciu się nie skończy i nie powiesz chłopakom, że "To nic nie znaczy", bo wręcz przeciwnie, znaczy. Od jednego takiego zdjęcia się zacznie. - Blondyn sięgnął po fotografię, która przedstawiała jego i starszego partnera - pól roku to jednak mała różnica, żadnemu to nie przeszkadzało, bo mimo ze Baro był tym młodszym, czul sie od swojej Kaczuszki bardziej dojrzalszy. - w bardzo jednoznacznej sytuacji.
Otóż... To było jedno z tych zdjęć, które obaj skrywali przed światem. Zrobione z rączki - wiewiórczej rączki - gdzie siedzieli sobie gdzieś w parku, a Sandeul miał przytknięte usta do policzka swojego chłopaka. Z pewnością niejedna fanka zabiłaby za posiadanie takiego czegoś. - Baro! Zostaw! - Nawet kacze jęki w tym momencie nie pomagały, więc Sandeul musiał złapać go mocno za rękę i siłą zabrać ją od ściany. - I co z nim zrobisz? Jest ładnie!
- Zachowam dla siebie. Jeszcze reszta się domyśli. - Przezorny zawsze ubezpieczony. Życiowa dewiza.
- Nie pomyślałeś o tym, że może ja nie chce tego dalej ukrywać?
- A w życiu. Jeszcze może powiedz, ze chcesz mnie takiego, jak w tym jednym opowiadaniu, co je w necie Gongchan znalazł? "Oh Baro, zrób to jeszcze raz, tak dobrze!" Channie to już dziecko Internetu, powinienem go zadźgać tasakiem i pokroić na obiad. Szatan jeden. - Znów próbował oderwać zdjęcie, ale starszy znalazł sie przed nim, opierając sie o ścianę plecami.
- Oh, nie! Baro! - Przyłożył sobie do czoła zewnętrzną część dłoni, udając przesadnie niezadowolonego - Tak nie można. Moje serce juz krwawi. Nie rań mnie, Baroo! - Nie dawał mu dostać się do jego skarbów. - Odejdź! Precz. - Zaśmiał się.
- To ty odejdź, chronię nas.
- Goń się. Zajebał ci ktoś kiedyś z Gongchana?
- A ty chcesz z bara oberwać?
- Z sandała od razu.
- Jak ci miśkiem zaraz zapierdolę, to dopiero wtedy będziesz miał co podziwiać.
- Ty, młody uważaj jak rozmawiasz do starszych. - Sandeul pokręcił głową, patrząc na niego z powagą. - Bo zaraz nałoży się na ciebie karę i skończy sie dzień dobroci dla zwierząt, a wiewiórki znajdą się wtedy pod ścisłą ochroną. – Naprawdę ich stosunek w odniesieniu do całego zespołu był nietypowy.
- O ty! – Ryknął złowieszczo, co oznaczało tylko jedno. Chęć mordu.
Sandeul musiał zacząć uciekać. Czmychnął spod jego łapsk i pobiegł w kierunku drzwi, szybkim ruchem je otwierając i wybiegając z strefy zagrożenia życia. Baro był tuż za nim, ale jednak zbyt daleko, by go złapać, z czego Kaczuszka jak najbardziej była uradowana, bo zdążyła zamknąć się w łazience – bezpieczny. Blondyn bezskutecznie próbował się dobijać i krzyczał, lecz złość ulotniła się  z niego w połowie drogi, więc teraz śmiał się do łez, aż w końcu zmęczony oparł się o ścianę i zjechał w dół, ocierając się o nią plecami.
- Deullie, ja już nie mogę… Haha… - Sapał ciężko, trzymając się za brzuch. – Wyłaź stamtąd. Nic ci nie zrobię.
- Obiecujesz? – Odezwał się.
- Tak… Nie mam siły na nic.
Zza drzwi wyjrzała brązowa czupryna, a zaraz za nią pokazała się twarz właściciela.
- Na pewno?
Baro potwierdził to skinieniem.

- Nie możesz tam wejść, Sun Woo! – Sandeul jęknął żałośnie. – Będzie boleć…
- Cicho. Wiem co robię.
- Ale… Ale robimy to trzecią noc z rzędu. – Ten prawie zwijał się z bólu, bo był zmuszony opierać się o parapet przy otwartym oknie, kurczowo trzymając dłonie na nim. Brzuch niemiłosiernie wbijał się w framugę. – Sun… Woo…
Była przyjemna wiosenna noc, włosy Sandeula lekko powiewały na wietrze, panował spokój, gdyby nie krzyki i błagalne jęki, które były czasami uciszane dłonią Wiewióra, kiedy były zbyt głośne i mogłyby wzbudzić sensację.
- Złap za moją rękę. – Blondyn rzekł.
- Nie. Spadaj. Ja tego nie zrobię. Nie znowu! – Baro szarpnął jego nadgarstek.
- Złap mnie. Za ufaj mi.
W końcu tamten się poddał i zrobił to, o co prosił go chłopak. Wyciągnął starszego z okna, który wlazł na parapet bosymi nogami. Musiał przeskoczyć z jednego okna na drugie, gdzie znajdował się pokój Shinwoo i Jinyounga.
Kawału ci się zachciało w środku nocy. Pomyślał, skacząc. Lekko zachwiał się, ale wpadł w objęcia blondyna.
- Zaraz… zaraz zlecimy stąd obaj i zostanie z nas miazga!
Lecz Baro szybko, ale ostrożnie uchylił okno, które zawsze było otwarte i wszedł do środka po cichu, ciągnąc za sobą swojego partnera.
- Jesteś okropny, naprawdę - Szeptał do pleców kochanka. Przeszło mu przez myśl, że chciałby jednak powiedzieć reszcie o ich związku. Pewnie by go zaakceptowali...​ W końcu mówią sobie wszystko, więc taka poważna sprawa powinna w końcu ujrzeć światło dzienne. Zaczął przyglądać się poczynaniom chłopaka, który w tym momencie skakał z miejsca na miejsce, ciesząc się jak pomylony. - Powinni cię w końcu znienawidzić za te kawały. Bekniesz kiedyś za to. - Baro tylko podszedł do gaduły, przytykając sobie palec do ust.
- Milcz. Jeszcze nie koniec. Daj mi latarkę i zacznij budzić CNU.
Zabiją nas!
Baro złapał chłopaka za nadgarstek i pociągnął za sobą, następnie położył jego rękę na ramieniu Shinwoo, a sam ułożył się obok niego. Sandeul nie miał wyjścia i zaczął budzić kolegę, szepcząc jego imię w bardzo łagodny i przyjemny sposób. W tym samym czasie blondyn leżący obok swojej ofiary zapalił latarkę i podświetlił sobie twarz od dołu.
- Nee.. Shinwoo.. Misiu. -  Lekko go szturchał. Nie podobała mu się ta cała akcja, bo wiedział, że obaj dostaną wpierdol, a to był pomysł Baro. - CNU, obudź się. - Mówił miłym, łagodnym głosem, którego każdy mógł mu pozazdrościć. Blondyn poczuł ucisk w sercu, bo wolał, gdy Sandeul zwracał się tak tylko do niego. Uwielbiał go słuchać, chciał by on szeptał mu do ucha czułe słówka, zanim doszłoby do czegoś więcej, a potem tylko jęczał namiętnie z rozkoszy...
W pewnym momencie zauważyli, że ofiara otwiera oczy. Starszy wycofał się szybko z łomoczącym sercem, bojąc się jak to wszystko się potoczy.
- Cześć, sezon na misie pora zacząć. - Młodszy uśmiechnął się do niego w dziwny sposób. Ogółem jego wyraz twarzy był w tym momencie dziwny, a że był naświetlany od dołu, to mógł wyglądać nieco przerażająco. Ze względu na to, że misiek nie miał okularów i był środek nocy, to naprawdę wystraszył się tego widoku, co oświadczył głośnym krzykiem, który mógł w pewnym stopniu przypominać kobiecy krzyk, uderzając się tyłem głowy o ścianę. Baro dla jeszcze większej frajdy, zaczął drzeć się razem z nim, dopóki nie został zepchany z łóżka.
- Aish!! - Brunet odskoczył jeszcze dalej, padając na Jinyounga, który zerwał się do pozycji siedzącej, kiedy zaczęło się całe zamieszanie. - Przepraszam hyung! To nie ja. To... to...
- CNU! - Lider zerwał się, zwalając Sandeula z siebie i podbiegł do chłopaka, z którym dzielił pokój, widząc, że coś jest nie tak. - W porządku? - Usiadł obok niego.
- Wy! Idioci! - Zaczął krzyczeć na nich, gdy założył okulary. - Co wam odbija każdej nocy? Spać nie możecie?!
- Chłopacy... - Usłyszeli zaspany, ale przestraszony głos zza drzwi. - Co tam wyrabiacie? - Gongchan zapukał. Złapał za klamkę i chciał wejść do środka, ale było zamknięte. To z tego powodu, że ta dwójka żartownisiów była nieobliczalna, a przezorny zawsze ubezpieczony. Ale ci znaleźli inny sposób. Baro w ciągu dnia wdarł się do pokoju i otworzył okno, o którym nikt nigdy nie myślał.
- Wypad! - CNU i Jinyoung warknęli jednocześnie, wstając i łapiąc ich za szmaty. Lider przekręcił klucz i wyrzucili ich na zbity pysk ze środka, łapiąc Gongchana, który nic nie rozumiał z tego całego zamieszania i wciągnęli go do pokoju, zatrzaskując drzwi z głośnym hukiem.
Sandeul upadł na swojego chłopaka, a jego biodra znalazły się między nogami Baro.
- Ałaaa. Widzisz do czego doprowadzają twoje pomysły? - Drzwi ponownie się otworzyły, ale tylko dlatego, żeby wyleciała stamtąd latarka, Sandeul oberwał w czubek głowy. Jęknął zrezygnowany i obolały, padając twarzą na brzuch blondyna. - Jesteś okropny - Wyburczał w niego, zaraz potem poczuł jak jego ręka głaszcze jego włosy. Podniósł się i podparł na rekach. - Teraz będę musiał udobruchać hyunga, bo już mi nie raz groził, że przywiąże mnie głodnego do krzesła i postawi przed otwartą lodówką. - Zrobił się smutny, wydymał usta, wywierając na swoim młodszym chłopaku poczucie winy.
Ich spojrzenia się spotkały i obaj zastygli w bezruchu, po czym zaczęli się śmiać. Cóż... ich "wielkie" umysły nadają na tych samych falach.
Sandeul znalazł troszkę wyżej, zbliżając twarz do tej Baro. Otarli się nosami, wtedy brunet zamknął oczy, lekko przekrzywiając głowę i uśmiechając się łagodnie. Dłoń blondyna powędrowała pod koszulkę kochanka, czując jego płaski brzuch i to jak on oddycha.
- Deullie... - Westchnął, owijając chłopaka swoim oddechem.
Brunet już chciał złączyć ich usta, kiedy to usłyszeli, że drzwi się otwierają. Mimo niechęci, odskoczyli od siebie, tak, że Kaczuszka siedziała już obok. Prawie się wydało.
- Ej, chłopacy... - To Gongchan wylazł, w zasadzie to wylazła jego głowa, a całą czuprynę miał potarganą. Co on robił tam tyle czasu? - Jin powiedział, że macie sobie znaleźć inne zajęcie, jeśli macie problemy ze snem.
- Z pewnością znajdziemy. - Blondyn uśmiechnął się, patrząc raz na jednego, raz na drugiego członka zespołu. - Chodź, Kaczuszko. Wstawaj i marsz do pokoju.

Baro wszedł pierwszy i usiadł na swoim łóżku, patrząc jak Sandeul zjawia się zaraz za nim i zamyka po cichu za sobą drzwi, opierając się o nie. Sprawiał wrażenie zmęczonego. Westchnął głęboko, patrząc na współlokatora.
- Okropny to mało powiedziane, wiesz? – Bąknął, sunąć nogami w kierunku swojego łoża, które było jednym z najlepszych miejsc, jakie znajdowało się w dormie, ale zanim tam dotarł, głos młodszego go zatrzymał.
- Chodź do mnie. – Poprosił. Można było zobaczyć ten błysk w oko, który wyrażał więcej niż same słowa.
Chłopak chwilę pomyślał, po czym z uśmiechem podszedł do niego, siadając mu okrakiem na kolanach, zarzucając od razu swoje rączki na ramiona partnera, który automatycznie umieścił swoje dłonie na biodrach Sandeula.
- Nie możemy… - Kręcąc mu się na kolanach, zamruczał do jego ucha, po chwili je lekko zagryzając.
- Możemy, Kaczuszko. Kto bogatemu zabroni? – Zachichotał cicho, rzucając go zaraz na materac. – Jeżeli będziemy zachowywać się odpowiednio, to nikt się nie domyśli. Pewnie reszta już śpi. Widziałeś jak wygląda Gongchan. Chyba lunatykował. – Przejechał palcem po dolnej wardze partnera, po czym wpił się w te soczyste usta, muskając je delikatnie swoimi.
Sandeul nie chciał pozostać dłużny, więc zaczął kręcić kolanem przy kroczy kochanka. Pocierał nogą, stymulując go. Wiedział, ze to mu się podobało, więc nie przestawał. Pozwolił na to, by język Baro wdarł się do jego ust, penetrując go. Połaskotał podniebienie, przebadał ilość zębów szybkim ruchem, by potem zassać język starszego. Oderwali się od siebie, patrząc sobie głęboko w oczy.
- I just find my love… – Brunet cicho zaśpiewał, zamykając oczy, gdy poczuł, że ma podciąganą koszulkę do góry. Chłopak pocałował go delikatnie w brzuch, po czym nakreślił językiem linię od pępka aż do mostka. Miłe uczucie. - Would you be mine? – Uśmiechnął się szeroko, wyginając plecy lekko w łuk, by dłoń blondyna znalazła się pod nim i złapała go. Sandeul pośpiesznie zdjął z siebie górną część ubrania, odrzucając ją gdzieś na bok. Wylądowała na podłodze. Zabrał się zaraz za rozbieranie Baro, a tam nie było wiele do ściągania, bo skromna bokserka i bielizna, jednak przystopował, biorąc pod uwagę to, że mały przyjaciel kochanka nie był jeszcze dobrze przygotowany, więc nadal będąc obcałowywanym przez wiewiórcze usta, bez oporów włożył rękę w bokserki partnera, za co został nagrodzony jękiem zaskoczenia, wydobytym się z ust współlokatora.
- Yo, dzisiejsza noc będzie naprawdę wspaniała, zaczynajmy. – Szepnął cicho młodszy, całując go namiętnie.
- Lovee. My love... – Co ich tak wzięło na wspólne cytowanie jednej piosenki? – Wiesz, że zawsze śpiewam ją z myślą o tobie, Sun Woo?
Baro jedynie uśmiechnął się słodko, zsuwając z niego spodenki wraz z bielizną. Nie będzie się patyczkował i rozczulał nad ubraniem, skoro pożądał tego cudownego ciała tak bardzo, jak zawsze. Za każdym razem jednak coraz bardziej potrzebował tej bliskości, która sprawiała, że czuł się zadowolony z posiadania takiej osoby, jaką był Sandeul. Jego słodka Kaczuszka, która zachowywała się czasami jak dzieciak i był wiecznie głodny. Uwielbiał tego łasucha.
- Sun Woo, proszę, spraw bym nie zapomniał tej nocy… Ahh…

- Jasne, że jej nie zapomnisz. Jak każdej innej spędzonej ze mną. - Powiedział cicho, w duchu wyjąc z zachwytu, bo ciało Sandeula było naprawdę wspaniałe. Oblizał lubieżnie usta, rozchylając nogi starszego - A obiecasz ze będziesz cicho? - Zapytał, na co tamten pospiesznie i pewnie bez namysłu pokiwał głową, bo on już chciał~
- Sun Wooo... - mruknął z niezadowoleniem, bo nie było widać po Baro żeby mu sie spieszyło. Pokój oświetlał tylko księżyc, który przedzierał sie do środka przez okno. Nakurwiał tej nocy nieźle. Czasami przez to Gongchan lunatykował, więc może dzisiaj tez tak było...? Nieważne.
Raper nachylił się nad swoim chłopakiem, składając na jego ustach czuły, gorący pocałunek, jednocześnie zdejmując z siebie koszulkę. Sandeul odruchowo przejechał dłońmi po nagim torsie partnera, czując pod opuszkami palców to perfekcyjnie wyrzeźbione ciało. Aż dostał od tego dreszczy. Zawsze wielbił to ciało, nie było dnia, żeby nie szukał pretekstu, by go tam podotykać. Zjechał rękoma niżej, podrażnił skórę paznokciami, zatrzymał sie przy gumce od bokserek Baro. Spojrzał mu w oczy, po czym złapał go za biodra, przyciskając do siebie i wydając przy tym ciche westchnienie, bo jego pulsujący członek otarł sie o młodszego.
Baro zabrał się za konkrety, obcałowywał jego całe ciało, skupiając się na tych wrażliwszych miejscach. Wiedział gdzie zaatakować ustami, by wydobyć z niego te słodkie jęki i wzdychania. Bardzo czuła była szyja i zagłębienie za uchem, przez co Sandeul rozkosznie wił się pod nim. Jednocześnie włożył swojego palca w wejście wokalisty, który chętnie go przyjął. Zagłębił się w środku i po chwili zaczął nim poruszać w różne strony.
- Baro-ahh... - Wplótł dłoń we włosy swojej wiewiórki, szarpiąc go przy głębszych ruchach. Rozciąganie zakończyło się na trzech palcach, ale nie na tyle, by moc łatwo go penetrować.
Raper niechętnie wstał, przez co wargi Sandeula odkleiły się od obojczyka, bo musiał przecież zorganizować lubrykant, który ukrywali gdzieś na dnie szafy, coby nikt z zespołu tego nie znalazł. Wrócił do kaczuszki, stanął przed łóżkiem i ściągnął na jego oczach bieliznę. Mini Baro prosił się już o uwagę od jakiegoś czasu, a teraz nadeszła ta chwila.
Rozprowadził substancję po swoim penisie, po czym usiadł na łóżku miedzy nogami chłopaka, od razu wsmarowując trochę lubrykantu w dziurkę Sandeula.
- Ale zimne... Masz teraz palce.
- Jak zawsze - Posłał starszemu swój seksownie rozbrajający uśmiech, zaczynając napierać na wejście. Deullie burknął coś z zadowoleniem, odchylając głowę do tyłu. Wyciągnął ręce do kochanka, by go so siebie przyciągnąć i zacząć całować zachłannie po szyi, czy ramionach. Jednak szybko wypadł z rytmu, gdy Baro zaczął go posuwać. Wydaj z siebie cichy jęk, gdy ten wszedł w niego w całości.
Objął jego plecy, czując sie nieziemsko. Tors młodszego przylegał do jego ciała. Serca biły w jednym rytmie, a oddechy mieszały się ze sobą. Tak jak obiecał, nadal zachowywał sie w miarę cicho, co było trudne, zważywszy na to, że raper był w tym świetny. Wychodził naprzeciw pchnięciom kochanka, chcąc poczuć to intensywniej. Zakrył sobie usta dłonią, wydobywając z siebie zagłuszone "Tak, teraz dobrze".
Baro złapał za biodra wijącego sie partnera, przyśpieszając swoje ruchy i ustawiając sie pod takim kątem, by im obu było przyjemnie. Tyłek Sandeula nawet nie stykał sie z pościelą, wiec Wiewiór pomysłowo ułożył pod nim poduszkę, nie przestając go penetrować.
- Uhmm... Hyung. - Szepnął do ucha starszego, potem je lekko zagryzł – Jesteś taki przyjemnie ciasny - Deul poczuł jego oddech, przez co dostał przyjemnych dreszczy i westchnął cicho w swoja rękę. "Baro, dlaczego sprawiasz że mam ochotę krzyczeć, właśnie wtedy, gdy nie mogę?" Racja, robili to tylko gdy byli sami w dromie, co nie zdarzało sie często. Nie chcieli ryzykować, że ktoś ich przyłapie.
- Mocniej, nie przest… - urwał, wydając z siebie zbyt głośny jęk wprost do ust młodszego partnera, w chwili gdy ten złapał go za penisa i zaczął go pompować, przez co Sandeul zaczynał wić się dziko pod nim, rzucając głową na wszystkie strony, bo było mu w tej chwil za przyjemnie. Nie był w stanie mu się jakoś odwdzięczyć, więc pozostał bierny, oddając się mu w całości. Pozwalał na to, by raper trzymał go za włosy i szarpał nimi w trakcie penetracji lub przytrzymywał mu szyję, bo Deullie zaczynał za bardzo się wiercić, co było podniecające, ale też nieco przeszkadzało w posuwaniu.
Sandeul wygiął plecy w łuk, kiedy czuł nadchodzącą falę przyjemności, bo chłopak wiedział co i jak zrobić, by doprowadzić go do szczytowania, a w tym czasie Baro zrobił mu niewielką malinkę na obojczyku, jednocześnie dochodząc kilka pchnięć po starszym. Zmęczeni i zadowoleni opadli na łóżko, a kaczuszka od razu wtuliła się w to ukochane i piękne ciało.


Tak więc namiętność przejęła władzę. Miłość jest piękna w każdym przypadku. Nie żałuję niczego, co z nim zrobiłem. Nawet tego, że z pewnością obudziliśmy cały dorm swoimi łóżkowymi igraszkami. Baro później powiedział mi, że i tak z pewnością od dawna coś podejrzewali. W sumie miał pewnie rację. Muszę z nim porozmawiać o tym, by oświadczyć reszcie, ze jesteśmy razem. Jesteśmy w końcu jak rodzina, chcemy dla siebie jak najlepiej.
To była niezapomniana noc. Pełna wrażeń i pożądania.
Chcę kochać się z nim zawsze, gdy mam na to ochotę. To nie kwestia pragnienia ciała, czy chęci. To miłość. Jedno słowo, a znaczy tak wiele. Dla mnie znaczy wiele.


Sandeul rano wziął odświeżającą kąpiel, owinął ręcznik wokół bioder i oparł się dłońmi o umywalkę, rozmyślając o wczorajszej nocy. Uśmiechnął się mimowolnie, patrząc w swoje odbicie. Przestań, bo ci zaraz stanie, gamoniu! Skrzyczał siebie w myślach, gdy ktoś zapukał go drzwi.
- Mogę wejść? – Zapytał Gongchan.
- Tak, jasne. – Chłopak poprawił swój ręcznik, witając chłopaka krótkim, ale wesołym „Hej”.
Najmłodszy członek zespołu podszedł do niego i chwycił za szczoteczkę do zębów, pytając:
- Zjesz śniadanie?
- Z chęcią. – On zawsze i wszędzie.
- To idź i sobie zrób, bo ja jeszcze chcę wziąć prysznic. Jestem głodny.




Hejeczka, tu Herbata. Jak się podobał badeul? c:
Fanfick powstał przez smutek, spowodowany tym, że jest mało (bardzo, bardzo mało) opowiadań polskich z tą parką. A jako iż jestem ich sziperem, postanowiłam coś napisać. Mam nadzieję, że to nie będzie mój jedyny ff z nimi. Dziękuję za przeczytanie.
Oczywiście dziękuję również Majnardowi za betę. I innym za rzucanie pomysłów. Alexis, miej w główce nie tylko shinyoungi~!